Więcej niż 2, czyli kiedy zbierze się grupa - Pełnia. Pracownia Rozwoju Osobistego

Więcej niż 2, czyli kiedy zbierze się grupa

Jako terapeutka, mam szczęście pracować z ludźmi zarówno indywidualnie jak i grupowo. Naprawdę uważam to za rodzaj zawodowego szczęścia. W pierwszym przypadku wciąż się uczę, jak lecząca i wspierająca może być więź terapeutyczna. Przestrzeń relacji, którą tworzą klient i terapeuta, pozwala na doświadczanie trudnych obszarów, przyglądanie się temu, co niechciane. Daje też możliwość do przeżycia emocji, których przeżywanie było utrudnione lub czasem niemożliwe, w tych pierwszych, niezmiernie ważnych relacjach z rodzicami lub innymi znaczącymi osobami. Mam wrażenie, że terapia indywidualna jest takim żywym laboratorium bycia w diadzie. Bardzo cenię sobie ten rodzaj pracy. Mam również świadomość jego ograniczeń. Nie żyjemy jedynie w dwójkach, często funkcjonujemy w grupach. Będąc w terapii indywidualnej otrzymujemy informację zwrotną od jednej osoby, nasze przeżycia i zachowania wzbudzane są przez kontakt z danym terapeutą. Ramami dla terapii jest w pewien sposób jego osoba i my sami, ta specyficzna interakcja dwóch osobowości. Doświadczeniem, które pozwala przeżyć to, co w terapii indywidualnej jest niedostępne może być właśnie terapia grupowa.

Od kilku lat prowadzę grupę wsparcia dla kobiet, współprowadzę również grupę terapeutyczną. Oba te doświadczenia pokazują mi niezmiennie, jaką niesamowitą siłę ma praca w grupie.

Początkowo zwykle bywa trudno. Uczestnicy sięgają po znane sobie na co dzień sposoby rozmowy. Radzą, oceniają, opowiadają swoje historie w odpowiedzi na czyjąś. Dla mnie, z pozycji terapeuty, wygląda to czasem jakby mijali się w rozmowie, nie mogli usłyszeć siebie nawzajem. Jakby płynęli po bezpiecznych torach konwersacji, która nie poruszy ich emocji, pozwoli zachować kontrolę, utrzymać wizerunek. Najczęściej nawet nie zdają sobie sprawy z tego rutynowego wachlarza zachowań. Z czasem zaczynają ryzykować, ujawniają uczucia, które budzą się w nich podczas słuchania, sprawdzają czy to możliwe i co się stanie, kiedy wyrażą wprost złość do kogoś. Badają, czy niezadowolenie może pojawić się jawnie w relacji i nie popsuć jej. Bezpieczna przestrzeń, którą tworzą w początkowych fazach konstruowania się grupy sprawia, że pomimo strachu i obaw pozwalają sobie na wypróbowywanie nowych form komunikacji. Uczą się, jak ujawniać siebie, zarówno wtedy kiedy czują się słabi i potrzebują wsparcia, jak i wtedy, kiedy coś im się nie podoba i chcą postawić granice.

Grupa jest jak lustro. Pokazuje wyraźnie nasze przekonania na temat siebie i ludzi, wzbudza związane z nimi emocje. Przywołuje do życia wiele rodzinnych przekazów, wyuczonych zachowań. „Przy mężczyźnie nie okazuje się złości, bo to się może źle skończyć”, „ nie przywiązuj się do ludzi, bo i tak Cię zostawią”, „nikt mnie nie słucha”, „nie jestem ważna” i wiele, wiele innych, które zakłócają nasze bycie z innymi. Obserwując grupę mam wrażenie, jakby uczestnicy mieli na sobie kilka par okularów. Wchodząc w nowe relacje patrzą przez pryzmat swoich dotychczasowych doświadczeń, często nawet nie poddają ich w wątpliwość. Dopiero zachowania innych członków grupy sprawiają, że to, co uznawali za nienaruszalne, może ulec zmianie. To fascynujące i poruszające widzieć, jak ktoś pierwszy raz pozwala sobie na przeżycie smutku wobec innych i jak zostaje przyjęty z tym smutkiem. Gdy okazuje się, że to co do tej pory było czyimś ogromnym, ukrytym wstydem wydostaje się na światło dzienne i nie powoduje odrzucenia. I znów grupa staje się zarzewiem tego, co nowe, pozwala zdjąć choć jedną parę okularów i zobaczyć drugiego człowieka prawdziwiej. Pozwala być też coraz prawdziwiej sobą.

Wiele osób przychodząc do grupy jest przekonana, że doświadczane przez nich trudności są szczególne, że jedynie oni mają problemy w danym obszarze. Czasem powoduje to poczucie wyobcowania, widzenie siebie jako odmieńca. Bywa też tak, że temu odczuciu towarzyszy przekonanie o własnej wyjątkowości, które skutecznie tworzy dystans między nimi a grupą. Praca w grupie pomaga uświadomić sobie, że inni przeżywają podobne problemy, mają kłopoty z nawiązywaniem bądź utrzymywaniem relacji, krytycznie oceniają siebie. Towarzysząc innym możemy zobaczyć, że to czego nie potrafimy zaakceptować u siebie, u innych wydaje nam się do przyjęcia, ,wybaczenia, budzi troskę, współczucie. Uświadomienie sobie, że pomimo różnic przeżywamy podobne trudności, przynosi ulgę, wzmacnia poczucie wspólnoty i pomniejsza poziom osamotnienia.

Uniwersalność przeżywanych problemów jest jednym z czynników terapeutycznych w terapii grupowej. Irvin Yalom, doświadczony terapeuta, na bazie swojej pracy i badań wyróżnił ich 11. Według niego najbardziej leczącymi czynnikami są: nadzieja, uniwersalność, udzielanie informacji, altruizm, korektywna rekapitulacja pierwotnej grupy rodzinnej, rozwój umiejętności społecznych, naśladowanie, uczenie się interpersonalne, spójność grupy, katharsis, czynniki egzystencjonalne. Pojawiają się one w trakcie wymian między członkami grupy, budują przy tworzeniu więzi między nimi, wzmacniają i pomagają rozwijać umiejętności niezbędne do tworzenia i utrzymywania zdrowych relacji międzyludzkich.

Terapia grupowa może być dopełnieniem indywidualnego doświadczenia terapeutycznego lub jedyną formą pracy nad sobą, jaką wybierzemy. W obu przypadkach daje możliwość rozwoju i zmiany.

Jeżeli jesteś zainteresowana/y udziałem w grupie terapeutycznej zapraszam na grupę dla osób poszukujących pełni w relacjach.
 

Script logo